Sobiesław Nowotny Historia dawnego Kolegium

Sobiesław Nowotny: Historia dawnego Kolegium Jezuickiego w Świdnicy [WYKŁAD]

Początki obecności zakonu jezuitów w Świdnicy sięgają 1629 r., kiedy to pierwsi przedstawiciele Towarzystwa Jezusowego przybyli tu wraz z osławionymi dragonami Lichtensteina, aby w mieście niemal całkowicie zamieszkałym przez luteranów prowadzić swą misję religijną.

O wydarzeniu tym wspomina największa rękopiśmienna kronika nowożytna miasta Świdnicy, tzw. Kronika Grabskiego, należąca niegdyś do biblioteki jezuickiej w Świdnicy, obecnie przechowywana w Bibliotece Narodowej w Warszawie: „25 stycznia 1629 r. przybyli pierwsi jezuici do Świdnicy, zaś 8 lutego tegoż roku przybyło z Pragi czterech jezuitów, którzy wprowadzili się do plebanii przy kościele farnym i rozpoczęli nauczanie w tutejszej szkole.” Jezuici przebywali w Świdnicy z rozkazu i woli cesarza, a ich tutejsza siedziba miała początkowo charakter rezydencji. Co prawda przejęli oni funkcje duszpasterskie przy kościele farnym św. Stanisława i św. Wacława (obecnej katedrze), lecz nie posiadali formalnego prawa patronatu do tej świątyni, które spoczywało w rękach wrocławskiego klasztoru klarysek.

Dopiero kilkanaście lat po zakończeniu wojny trzydziestoletniej jezuitom udało się uregulować formalnie stan posiadania parafii świdnickiej, zarówno względem klarysek, jak i świdnickiej rady miejskiej. W 1660 r. wykupili oni za sumę 6600 guldenów od ksieni klasztoru klarysek we Wrocławiu prawo patronatu do świdnickiego kościoła farnego i kościoła filialnego w Witoszowie, zaś w 1661 r. zaczęli czynić starania, zmierzające do budowy ich nowej siedziby – kolegium jezuickiego, w którym zakonnicy znaleźliby miejsce zamieszkania, pracy i modlitwy.

Wielkim orędownikiem budowy nowej siedziby zakonu był rektor świdnickich jezuitów i zarazem tutejszy proboszcz Matthias van Asselt, który działał tu w latach 1660 – 1662. Dzięki swej zaradności i gospodarności, zdołał zebrać odpowiednią sumę na budowę nowego kolegium – część z tych pieniędzy pochodziła z darowizny księcia legnickiego na rzecz budowy kolegium jezuickiego w Złotoryi, którą zgodnie z wolą cesarza przeniesiono na Świdnicę, część zaś z dochodów zakonu oraz ofiar dobroczyńców. W 1661 r. van Asselt wystąpił do rady miejskiej z prośbą o przekazanie terenu pod budowę kolegium na własność zakonu. Rada miejska pozytywnie odniosła się do tego pomysłu, dokonując darowizny na rzecz zakonu jezuitów licznych, opustoszałych w wyniku wojny trzydziestoletniej parceli przylegających do ul. Spółdzielczej i ul. Długiej (łącznie było to 13 domów). 

Odpowiedni dokument spisano 17 stycznia 1661 r. Stwierdzano w nim dodatkowo: (…) „Oprócz tego przekazane zostają: teren od kościoła parafialnego aż do muru miejskiego, trzecia wieża [w ciągu murów miejskich] znajdująca się za Dworem Biskupim w kierunku południowym, (…) fragmenty muru miejskiego, przyległe do niego umocnienia i fosa miejska, z tym wszakże zastrzeżeniem, że mur miejski w żadnym razie nie może zostać osłabiony, dostęp do niego w przypadku zagrożenia ze strony nieprzyjaciela musi zawsze pozostać wolny.” Miasto zwalniało cały ten obszar „po wieczne czasy” od wszelkich podatków, obciążeń i posług: „Wszystkie te dobra zostają im nadane bez żadnych zobowiązań podatkowych, bez obowiązku stacjonowania żołnierzy, bez miejskich straży, świadczeń na rzecz miasta, czy innych ciężarów – zarówno teraz, jak i w przyszłości.”

W 1662 r. van Asselt zakupił dom burmistrza Müllera przy ul. Długiej, do którego na czas budowy jezuici przenieść się mieli z plebanii kościoła farnego (obecnej katedry). Pracowitemu i gospodarnemu rektorowi świdnickich jezuitów, który poczynił wszelkich niezbędnych przygotowań do budowy kolegium, nie było dane zobaczyć ostatecznego kształtu jego dzieła. Zmarł 22 lipca 1662 r.  

Realizacja budowy kolegium przypadła w udziale nowemu rektorowi Johannesowi Fabriciusowi, który działał tu w latach 1664 – 1670. Jakkolwiek jeszcze w okresie sprawowania rektora van Asselta w 1662 r. rozpoczęto rozbiórkę nowo nabytych i starych domów przy kościele, starej plebanii oraz stojącej obok niej starej szkoły łacińskiej, to dopiero w czasach rządów rektora Fabriciusa można było położyć kamień węgielny pod budowę nowego kolegium, które miało stanąć na placu o wielkości „279 x 162 praskich łokci”. Akt położenia kamienia węgielnego pod budowę kolegium, do którego doszło 24 czerwca 1664 r., a zatem w dzień św. Jana Chrzciciela, był wydarzeniem wyjątkowym i podniosłym dla tutejszej społeczności katolickiej. 

Zachowana relacja, cytowana w rękopiśmiennej pracy księdza Hugo Simona z tego dnia, powiada: „Ten dla zakonu i całej wspólnoty katolickiej niezwykle doniosły akt został uroczyście dokonany w dzień św. Jana Chrzciciela w obecności prowincjała zakonu, ojca Johannesa Saxiusa. Po uroczystej Mszy świętej odprawionej w kościele parafialnym, w której wzięli udział rada miejska oraz kolegium ławnicze w pełnym składzie, prowincjał udał się w procesji na miejsce, gdzie miał zostać położony kamień węgielny. W jego bezpośrednim sąsiedztwie wzniesiono ołtarz. Na ołtarzu znajdowały się srebrne monety, które po poświęceniu zgodnie z obrzędem kościelnym zostały zamknięte w pozłacanej puszce. Następnie puszka ta została, przy dźwiękach trąb i okrzykach zebranych wiernych, złożona w przygotowanym do tego fundamencie. Rektor prowadził budowę z wielkim zapałem, przy wsparciu cesarza Leopolda, miasta oraz okolicznej katolickiej szlachty, tak że do nadejścia pierwszych mrozów udało się całkowicie ukończyć fundamenty ponad poziomem gruntu.”

W dotychczasowej literaturze związanej z dziejami świdnickiej parafii katedralnej próżno by szukać informacji na temat architektów i budowniczych kolegium. Nowego światła udzielają zapiski księgi chrztów tutejszej parafii pw. św. Stanisława i św. Wacława za lata 1644 – 1678, przechowywanej obecnie w Archiwum Archidiecezjalnej we Wrocławiu. Pod datą 5 stycznia 1665 r. zanotowano informacje o chrzcie Ewy Rosiny Heyß, córki „pana Casparusa Heyßa, mistrza murarskiego w mieście Świdnicy, zarazem zatrudnionego przez ojców jezuitów mistrza budowlanego [czy też architekta] w tym czasie.” Nie jest to bynajmniej jedna jedyna zapiska dotycząca rzemieślników zaangażowanych w budowę kolegium – nota bene każda z tych zapisek została podkreślona lub oznaczona krzyżykiem, dla podkreślenia jej znaczenia dla tutejszych jezuitów. 2 września 1665 r. w tutejszym kościele ochrzcił swą córkę kamieniarz Caspar Zanir. Wreszcie 30 grudnia 1665 r. wspominany jest robotnik dniówkowy George Kulrast. 21 stycznia 1666 r. wymienia się pomocnika cieśli, „którego nazwisko pozostaje nieznane” – również on musiał być zaangażowany przy budowie kolegium, gdyż zapiska, w której jest wspominany, opatrzona jest krzyżykiem. Wspominany już wcześniej budowniczy Caspar Heyß wymieniony został po raz kolejny w tej samej księdze chrztów 3 sierpnia 1666 r.. kiedy to chrzcił swą kolejną córkę Annę. 17 września 1666 r. wymienia się natomiast cieślę Paulusa Wagnera. Zaś 19 października tego samego roku pomocnika cieśli Hansa George Hose. Przypuszczać należy, że wymieniane nazwiska to jedynie część dużego zespołu rzemieślników pracujących przy wznoszeniu kolegium. Tym bardziej jednak cenne, iż dotychczas kompletnie nieznane. Czy wspomniany budowniczy Caspar Heyß był również autorem projektu kolegium, tego nie wiadomo. Wydaje się raczej, że był jedynie jego lokalnym realizatorem, a sam projekt powstał poza Świdnicą. 

Budowa kolegium postępowała w 1665 r. dość szybko, a to dzięki różnorakiemu wsparciu zarówno ze strony tutejszej katolickiej rady miejskiej, jak również okolicznej szlachty i duchowieństwa. Miasto podarowało osiemset pni oraz cztery kopy belek na rusztowania dla murarzy; hrabia Ernst von Gellhorn dostarczył trzysta fur z lasu na potrzeby budowy; komtur joannitów ze Strzegomia, hrabia von Kolowrat, ofiarował drewno dębowe, z przeznaczeniem na dwieście schodów, każdy o średnicy dwóch łokci; piec do wypalania wapna podarował baron Friedrich von Nimptsch, który przeszedł właśnie na katolicyzm. Księstwo świdnicko-jaworskie przekazało 100 guldenów na furmanki, zaś miasta z terenu obu księstw 100 talarów; cesarz Leopold przekazał 1000 guldenów, pochodzących z opłat karnych. Największe zasługi w tym względzie miał starosta księstwa Otto hrabia von Nostitz, który zmarł w 1665 roku. Jezuici z wdzięczności odprawili za niego publiczną mszę żałobną.

Co może wydawać się dziś zaskakujące, przełożeni zakonu nie byli zadowoleni z szybkiego postępu prac budowlanych. Generał zakonu ostrzegał tutejszego rektora w piśmie z 12 lutego 1667 r.: „Przy budowie nie należy myśleć o tym, aby była szybka, lecz aby była dobra i zakończona została bez długów. Wolałbym, aby budowa chwilowo utknęła w miejscu, niż aby potem narzekano pod ciężarem obcego długu.” Budowę kolegium ukończono w 1667 r. – wstawiono wówczas okna i piece w jego wnętrzu, lecz budynek ten nie został wówczas jeszcze zasiedlony z powodu panującej w jego wnętrzu wilgoci. Dopiero w dniu św. Ignacego 1668 r., patrona zakonu, rozpoczęła się przeprowadzka jezuitów z dawnego domu burmistrza Müllera do nowej siedziby.

Przeprowadzkę zakończono 3 sierpnia 1668 r. W nowym refektarzu kolegium odbyła się wówczas uczta, na którą zaproszono wszystkich członków rady miejskiej. Sześć dni później do Świdnicy przybył prowincjał zakonu jezuitów Daniel Krupsky, który dokonał wizytacji parafii i nowego kolegium. 15 sierpnia dokonał on poświęcenia nowego kolegium. Na uroczystość poświęcenia zostali zaproszeni również hrabia Ernst von Gellhorn wraz z małżonką, księżną von Holstein [z Holsztynu]. Dostojni goście wzięli udział w uczcie w refektarzu, podczas której profesor retoryki, ojciec Heinrich Vetter, powitał ich przemową w języku łacińskim.

Powstała trójkondygnacyjna budowla ma kształt litery T, która dłuższym trzonkiem styka się bezpośrednio z wieżą katedry. Budynek ten zachował się niemal w niezmienionej formie od czasów, w których został wzniesiony. Elewacje części, która wychodzi ku miastu, a zatem fasada północna i wschodnia, częściowo również zachodnia, zostały bogato ozdobione. Pozostałe elewacje, wychodzące w kierunku dawnych umocnień miasta, pozbawione były wszelkiej ozdoby. Zapewne obowiązywała tu zasada najwyższej oszczędności. Te bardziej ozdobne fasady dzielą pary pilastrów toskańskich i posiadają one boniowane przyziemie. Okna dolnej kondygnacji posiadają naczółki, w które wmontowano kamienne kule. Fasada bocznego skrzydła zwieńczona jest barokowym tympanonem z wolutami i wazonami po bokach. W okresie habsburskim jej szczyt zdobił dwugłowy orzeł cesarski. Nie znamy niestety podziałów wnętrza dawnego kolegium, gdyż nie zachowały się żadne szczegółowe opisy ani plany budowlane z okresu jego budowy i późniejszego czasu. Wiadomo jedynie, że w 1677 r. okna parteru zabezpieczone zostały kratami.

Początkowo budynek kolegium był słabo wyposażony i niemal pusty. Warto w tym miejscu wspomnieć, że w momencie zasiedlenia kolegium mieszkało tu zaledwie dwunastu jezuitów, z których siedmiu sprawowało funkcje kapłańskie. Kolejni rektorzy starali się wyposażyć go we wszelkie niezbędne elementy wystroju. Niekiedy z pomocą przybywali tu przyjaciele zakonu jezuitów. Tak na przykład opat z Krzeszowa Bernhard Rosa podarował do refektarza nowego kolegium obraz „Cena domini” (Wieczerza Pańska), który pierwotnie przeznaczony miał być dla kościoła w Lubawce. W 1697 roku w korytarzu na pierwszym piętrze zawieszono portrety księcia Bolka, fundatora kościoła oraz króla Ferdynanda, fundatora kolegium. W tym samym czasie „pośrodku korytarza ustawiono nowy wizerunek Ukrzyżowanego Chrystusa”. Zegar do tego korytarza, o wartości 50 florenów, podarował baron von Nimptsch. Kaplica domowa otrzymała w 1712 roku nowy ołtarz i boazerię.

Prace nad zewnętrzną i wewnętrzną strukturą kolegium jezuickiego w Świdnicy trwały nieustannie, aż do końca czasów habsburskich, a zatem do 1740/41 r. – wkroczenie wojsk pruskich na Śląsk położyło im kres. Jezuici dążyli do osiągnięcia samowystarczalności na wielu płaszczyznach życia, swoistej autarkii, na ile to tylko było możliwe. Ze źródeł wiadomo, że jezuici posiadali własną piekarnię (od 1678 r.), własną aptekę (od 1686 r.). Rektor jezuitów posiadał również prawo do warzenia dwóch warów piwa, co pozwala na przypuszczenie, że w pobliżu kolegium lub w samym tym budynku musiał istnieć browar (przez długi czas jezuici sprowadzali piwo z własnego browaru w Śmiałowicach).

Jezuici zadbali również o doprowadzenie wodociągu do kolegium, co nastąpiło jeszcze na początku lat 60. XVII wieku. Interesujące jest, że dobrze sklepione piwnice kolegium służyły za składy wina. W 1720 r. jezuici – zapewne w celu przetrzymywania mięsa i warzyw – założyli lodownię o głębokości siedmiu sążni, co umożliwiało przechowywanie lodu przez cały rok. Warto również wspomnieć, że za budynkiem kolegium jezuici założyli ogród, zaś w jednej z wież murów miejskich, które otrzymali od miasta, urządzili domek dla ogrodnika.

W okresie XVII wieku, w 1699 r., nastąpiła rozbudowa kolegium o niewielkie skrzydło wychodzące w kierunku południowym. O zakresie tej rozbudowy wspomina relacja jednego z tutejszych jezuitów do prowincjała w Pradze, spisana w języku łacińskim, a zachowana w Austriackiej Bibliotece Narodowej w Wiedniu: „Z polecenia naszych wyższych przełożonych do budynku kolegium dołączyliśmy w tym roku nową część, obejmującą na parterze: izbę dla odźwiernego oraz pierwsze atrium do rozmów z osobami świeckimi. Na wyższych dwóch kondygnacjach (drugiej i trzeciej) urządzono po dwa pokoje na każdej z nich. Z pomocą Boga i dzięki hojności naszych dobroczyńców udało się doprowadzić tę rozbudowę pod dach jeszcze w tym roku. Ufamy, że prace murarskie zakończą się latem przyszłego roku, a nowy wejściowy trakt dla wygody zarówno kleryków, jak i osób świeckich zostanie otwarty na uroczystość św. Michała Archanioła.” Na łamach tego samego sprawozdania czytamy również: „W obrębie naszych klasztornych murów urządziliśmy dla pełnego komfortu chorych braci infirmarium (izbę chorych), do którego dobudowaliśmy kaplicę domową, z której prowadzi przejście bezpośrednio do sali chorych.” 

Jeszcze w 1697 r. dach kolegium pokrywały gonty. Kolejni rektorzy kolegium podejmowali się starań o pokrycie całego dachu tego budynku dachówką; prace te prowadzono z odstępami w latach 1700 – 1715. Uratowało to zapewne kolegium, a dodatkowo także samą katedrę od nieszczęścia w okresie wielkiego pożaru miasta, do którego doszło we wrześniu 1716 r. Pożar ten strawił niemal połowę zabudowy miasta w obrębie murów miejskich i w formie burzy ogniowej, podsycanej wiatrem przenosił się z kierunku zachodniego ku bramie Dolnej. Dramatyzm tych wydarzeń opisano w relacji tutejszych jezuitów do prowincjała w następujących słowach: „(…) Ogień i wiatr z furią rzuciły się na te budynki tak, że wydawało się, iż dachy zostaną zmyte ognistym deszczem. W tym oczywistym niebezpieczeństwie przewielebny ojciec rektor kolegium, wraz z nielicznymi współbraćmi, którzy byli przy nim (inni bowiem bronili swoich domów, jeśli tylko zdołali, lub też pobiegli do miasta, by nieść pociechę i pomoc), złożył bł. Janowi Franciszkowi [Regisowi] nowennę wotywną z takim postanowieniem: Jeśli błogosławiony odwróci od nas ten bezlitosny ogień, wówczas każdy z kapłanów przez kolejne dziewięć niedziel będzie odprawiać Mszę Świętą, a ci, którzy nie są kapłanami, będą przyjmować Komunię Świętą – wszystko to na cześć Boga, ku czci błogosławionego Jana Franciszka. I zostaliśmy całkowicie wysłuchani: bowiem gdy tylko wiatr osłabł, uzyskaliśmy możliwość, aby szczęśliwie ugasić płomienie, które w prawie pięćdziesięciu miejscach wybuchały już na naszych dachach – i dzięki temu uratowaliśmy nasze budynki, zabezpieczając je.”

Okres rządów pruskich miał się okazać niezmiernie trudnym dla jezuitów i ich siedziby. Prusacy urządzili we wnętrzu ich kościoła lazaret wojskowy, obóz jeniecki a ostatecznie w 1757 r. zarekwirowali obecną katedrę na magazyn zboża i mąki. Odprawianie Mszy świętych we wnętrzu kościoła okazało się niemożliwe, a jezuici udostępnili swą własną domową kaplicę, mieszczącą się w kolegium na potrzeby całej parafii. Do jej wnętrza uroczyście przenieśli również słynący łaskami obraz Matki Bożej Świdnickiej z kaplicy Marmurowej i umieścili go pośrodku skromnego ołtarza. W 1767 r. jezuici wystosowali prośbę do biskupa wrocławskiego, aby zezwolił im na przeniesienie na ten ołtarz przywileju i tytułu „ołtarza uprzywilejowanego” (łac. altare privilegiatum) z ołtarza głównego katedry, tak aby uczestnicy nabożeństw odprawianych w kolegium cieszyć się mogli łaskami specjalnego odpustu. Biskup wyraził swą zgodę. W tym samym roku Prusacy skonfiskowali na potrzeby magazynowe również część kolegium, a jezuici w skardze wystosowanej do pruskiej Izby Wojenno-Dominialnej we Wrocławiu, wyrażali swe obawy, że „300 beczek wypełnionych mąką może doprowadzić do zawalenia się stropów pierwszego piętra kolegium”. Ostatecznie pruska okupacja kościoła i kolegium zakończyła się w 1772 r., a zatem na cztery lata przed ostatecznym rozwiązaniem zakonu jezuitów na terenie państwa pruskiego.

Majątek jezuitów, po kasacie zakonu przejęło państwo pruskie, które dokonało w 1802 r. podziału budynku kolegium na dwie części. W pierwszej, a zatem w skrzydle przylegającym do kościoła, urządzono plebanię dla parafii św. Stanisława i św. Wacława, w drugiej natomiast, z rozkazu króla otwarto zakład poprawczy na 400 penitentów. Stan ten przetrwał niemal do końca II wojny światowej, z tą tylko różnicą, że części należącej do państwa, w bliżej nieokreślonym czasie urządzono mieszkania dla personelu domu poprawczego, który przeniesiono do nowych zabudowań przy ul. Sprzymierzeńców. W okresie rządów Hitlera w Niemczech, po 1933 r., w części państwowej kolegium urządzono pomieszczenia dla niemieckiej paramilitarnej organizacji „Reichsarbeitsdient”, której zadaniem było m. in. budowanie dróg i mostów.

Po II wojnie światowej w części dawnego kolegium nadal istniała plebania tutejszej parafii, zaś w drugiej części swą siedzibę znalazł Zespół Szkół Elektryczno-Budowlanych w Świdnicy. Po wyniesieniu Świdnicy na stolicę nowego biskupstwa i dokonaniu kompleksowych remontów ma tu swą siedzibę Świdnicka Kuria Biskupia.

Na zakończenie warto wspomnieć, że od 1680 r. w budynku kolegium jezuici urządzili wspaniałą bibliotekę, która liczyła wiele tysięcy woluminów. Rachunki zakonne, przechowywane obecnie w Archiwum Archidiecezjalnym we Wrocławiu, wskazują, iż niemal rokrocznie zakonnicy zakupywali lub otrzymywali w darze liczne książki, częstokroć niezmiernie cenne. Biblioteka wyposażona była niezmiernie nowocześnie jak na owe czasy, posiadała regały z literowymi oznaczeniami poszczególnych działów tematycznych, porządne dębowe stoły, globusy i wiele innych przyrządów naukowych. Skromne resztki tego księgozbioru, przechowywane w jedynym z pomieszczeń katedry, są dziś jedynym elementem dawnego wyposażenia kolegium jezuickiego w Świdnicy. 

Sobiesław Nowotny

Wykład wygłoszony na konferencji w ramach projektu „Kolegium Jezuickie – od światła wiedzy do dziedzictwa kultury” – 16 października 2025 r. w restaurowanych wnętrzach Kolegium Jezuickiego w Świdnicy

Zobacz także